4 październik: Dzień zwierząt
W warszawskich gazetach ukazuje się artykuł Renaty z okazji Międzynarodowego Dnia Zwierząt.
Czym jest zwierzę?
Pytania z okazji Międzynarodowego Dnia Zwierząt
W europejskiej tradycji etyki nie poświęcono im wiele miejsca. Jeśli już, zwykle postrzegano je, podobnie jak cały świat przyrody, w kategoriach ekonomicznych, jako surowce, z których człowiek ma prawo dowolnie czerpać i dowolnie je wykorzystywać. Korzenie tych postaw tkwią w judaizmie i chrześcijaństwie, które przypisały człowiekowi pochodzącą od Boga duszę, co kategorycznie oddzielało go od reszty stworzeń i czyniło ich nie podlegającym żadnym ograniczeniom władcą. Najbardziej radykalny wyraz pogląd ten osiągnął w XVII wiecznej filozofii Kartezjusza, który zwierzętom odmówił nawet świadomości. Miały być one jakoby wyłącznie automatami, bez zdolności przeżywania jakichkolwiek emocji i bólu. Tak też je praktycznie traktowano, przeprowadzając np. okrutne doświadczenia i zabiegi na żywych zwierzętach /wiwisekcja/. XVIII wieczna racjonalistyczna filozofia Oświecenia, której jesteśmy spadkobiercami, nie zmieniła tej postawy. Dopiero żyjący w XIX w. Artur Schopenhauer odważył się ogłosić, iż prawdziwą moralność obraża stwierdzenie, że ,,zwierzęta są rzeczami i mogą być traktowane jako środki” i że ,,człowiek nie ma obowiązków wobec żadnych innych istot prócz ludzi”. Sformułował też myśl, że ,,okrutne obchodzenie się ze zwierzętami przytępia w człowieku współczucie dla cierpienia, a przez to osłabia wrodzoną skłonność oddającą usługi innym ludziom”. Zatem do głosu doszła empatia, która powinna wyznaczać normy postępowania wobec wszystkich żywych istot. Postawę tę rozwinął kolejny wybitny myśliciel i lekarz Albert Schweitzer, który w swoich dziełach stworzył zasadę czci dla każdego życia. Opierała się ona na przekonaniu, że wbrew hierarchii wyznaczonej przez ludzi wartość ma każde istnienie, także robaka czy rośliny. Schweitzer ostro występował przeciwko cierpieniom zwierząt w hodowli, przy rozrywkach typu rybołówstwo, polowanie czy walki byków, w medycznych eksperymentach. Sprzeciwiał się rabunkowej eksploatacji i bezmyślnemu niszczeniu świata roślinnego oraz przyrody nieożywionej, stając się prekursorem współczesnej ekologii.
Pod wpływem tych idei i rozwoju nauk przyrodniczych powoli i nie bez oporu zmienia się nasza świadomość i wrażliwość. Zaczyna do nas docierać, że zwierzęta przeżywają podobne do naszych emocje, a nawet myślą, uczą się, pracują i tworzą struktury społeczne. Czy mamy zatem moralne prawo traktować je jak przedmioty? W odpowiedzi na to pytanie powstały akty prawne biorące zwierzęta pod ochronę, rozwija się ruch na rzecz ich wyzwolenia spod ludzkiej tyranii. Niezwykle głęboki i przekonujący wyraz tej idei znajdujemy w dziele światowej sławy etyka Petera Singera, którego książkę „Wyzwolenie zwierząt” gorąco polecam uwadze czytelników. W preambule Ustawy ochronie zwierząt czytamy: „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę.” Jak ten szlachetny i słuszny zapis ma się do praktyki dnia codziennego? Niestety los zwierząt jest wciąż straszny, bo ich status w zasadzie ogranicza się do zaspokajania ciągle rosnących konsumpcyjnych potrzeb ludzi. Kiedyś podczas oglądania kabaretowego występu usłyszałam ze sceny, że „zwierzęta też mają swoje pragnienia i plany na przyszłość”. Kwestię tę wypowiedział bohater skeczu będący rzeźnikiem i przeżywający wewnętrzne rozterki. Widownia skwitowała ją gromkim śmiechem, mnie żart wydał się okrutny i gorzki. Bo nawet jeśli zwierzęta nie mają planów w takim znaczeniu jak my, to na pewno mają pragnienia, tęsknoty i potrzeby. Żeby nie być głodnym i spragnionym, żeby się nie bać, żeby czuć się dobrze i bezpiecznie. Ustawa mówi, że mają prawo do dobrostanu, czyli zaspokojenia naturalnych życiowych potrzeb, a dla ludzi, którzy na to nie pozwalają, przewiduje kary. Rzeczywistość szydzi z tych zapisów, bo zgodnie z nimi musiałyby zostać ukarane całe armie winnych. Tak, bo o ile dość powszechnie oburzamy się na złe traktowanie psów czy kotów, o tyle często zapominamy, że na nich świat zwierząt się nie kończy. Zwierzęta to także hodowane na mięso i skóry świnie, krowy, króliki, norki, lisy, kury, karpie… To także liczni przedstawiciele dzikiego życia, resztkami sił broniącego się przed bezwzględną ekspansją naszej cywilizacji. To ogromne rzesze stworzeń dręczonych i ginących na nasze życzenie lub przynajmniej za naszym milczącym przyzwoleniem.
Pozwolę sobie postawić garść pytań.
Jak wygląda dobrostan świni, zmuszonej spędzić całe życie w ciasnym boksie, w którym nie może się nawet obrócić, w trujących oparach gnojowicy zalegającej zbiorniki pod kratą podłogi? Czy nie jest nieustającą torturą życie nioski, dzielącej klatkę o powierzchni jednego metra kwadratowego z kilkunastoma innymi kurami? I czy dziwne jest, że umęczone ptaki wyrywają sobie pióra, ranią się i zadziobują? Jak się państwu podoba los zwierząt futerkowych, całe krótkie życie zamkniętych w ciasnych klatkach i obdzieranych ze swojej pięknej skóry dla zaspokojenia głupiej ludzkiej próżności? Czy uwięzione w przemysłowych fermach zwierzęta nie potrzebują ruchu, kontaktu z naturą, słonecznego światła? Co czuje krowa, której odbiera się dziecko niemalże zaraz po jego narodzinach? Czy podobnie jak ludzka matka nie cierpi bólu z powodu jego straty? Czy nie jest podłe, że spracowany koń kończy swoją ciężką służbę dla człowieka w rzeźni? Dlaczego nie mówimy naszym małym dzieciom, że kotlety na talerzu to zabite prosiaki, cielęta, kurczaki, czyli również dzieci? Czy my sami w produktach na sklepowych półkach potrafimy jeszcze dostrzec zwierzęta? Gdzie mają się podziać sarny, dziki i zające, ptaki, żaby i motyle, których las wycięto, łąkę zamieniono w pole kukurydzy, a bagno wysuszono, by ich miejsce zajęły betonowe blokowiska, drogi, kopalnie, obiekty przemysłowe? Czy można nazwać sportem pójście do czyjegoś domu i strzelanie do jego bezbronnych mieszkańców, jak to czynią myśliwi? Jak ocenimy chwytanie zwierząt w niewolę, by w obcym, nieprzyjaznym środowisku służyły nikczemnym „rozrywkom”? Czy nowe produkty kosmetyczne, a nawet lekarstwa zawsze usprawiedliwiają tortury, jakim poddaje się zwierzęta w laboratoriach?
Może ktoś z państwa zechce sobie odpowiedzieć na te pytania. I na jeszcze jedno: czy ja osobiście również nie mam swojego udziału w tym morzu krzywdy wyrządzanej zwierzętom? Dla mnie jest jasne, że odpowiedzialny jest każdy, kto w jakikolwiek sposób z niej korzysta. Czy nie warto zatem zmienić stylu życia i diety, ograniczyć potrzeb opartych na wyzysku zwierząt, by uwolnić je od bólu i cierpienia? Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze i nie zupełnie jest to możliwe, bo w świecie przyrody jedne gatunki żyją kosztem drugich. Jednak wszyscy poprzez swoje indywidualne, codzienne wybory możemy mieć wpływ na to, by koszty naszej cywilizacji nie były tak przerażające. Każdy człowiek może żyć szczęśliwie bez krzywdzenia zwierzaków i bez niszczenia przyrody. Wystarczy, że wprowadzi do swojego życia kilka podstawowych zasad, takich jak: wegetarianizm, kupowanie produktów nie testowanych na zwierzętach, kupowanie odzieży nie zawierającej skóry, czy też unikanie rozrywki opartej na wykorzystywaniu zwierząt (cyrki, delfinaria, corrida, walki zwierząt itp.). To także segregowanie śmieci, oszczędzanie wody i energii, wspieranie organizacji chroniących zwierzęta i środowisko.
Renata Markowska
Fundacja Noga w Łapę