Gust na Gawrony

Gust na wrony


W berżeretkach, balladach, canzonach
Bardzo rzadko jest mowa o wronach,
A ja mam taki gust wypaczony,
Że lubię wrony…

Niektórzy z państwa zapewne pamiętają, jak powyższe wyznanie wyśpiewywał przed laty  znakomity poeta i satyryk Wojciech Młynarski. Ja również lubię wrony, mimo że w świadomości ogółu nie mają dobrej reputacji.

Zacznijmy jednak od tego, że często mylone są z innymi krukowatymi, bo ludzie nie odróżniają od siebie kruków, wron, gawronów, srok i kawek.

Wrona siwa, którą widujemy na naszych ulicach i podwórkach, jest gatunkiem dość pospolitym  i występuje w Europie środkowej i wschodniej.  Zasadniczo jest ptakiem wędrownym, choć duża część osobników, zwłaszcza w miastach, jest już osiadła. Dawniej te, które u nas odbywały lęgi, jesienią odlatywały na zachód, a u nas zimowały wrony przybyłe ze wschodu.  Wyraźne wędrówki i regularne koczowanie podejmują przeważnie młode ptaki. Ponieważ są towarzyskie, często przyłączają się do stad  kawek i gawronów i dzielą z nimi noclegowiska.

Pierwotnie występowały głównie w dolinach rzek i na obrzeżach jezior, w małych laskach w pobliżu łąk i terenów wilgotnych, gdzie znajdowały łatwy do zdobycia pokarm. Z czasem rozprzestrzeniły się na terenach rolniczych i zbliżyły do siedzib ludzkich. W latach 30 tych ubiegłego wieku pojawiły się w Warszawie a następnie innych dużych miastach.

Szybko przystosowały się do gwaru i ruchu, nie są płochliwe, toteż bez trudu  możemy je z bliska obserwować. Widzimy, jak z kominów czy anten lustrują swoje rewiry,  jak dostojnie przechadzają się po trawnikach czy trotuarach lub sprawnie przeszukują śmietniki w poszukiwaniu resztek jedzenia.

Dzięki mocnym dziobom bez większego trudu udaje się im dobrać do  odpadków szczelnie zamkniętych w grubych foliowych torbach, potrafią też wybrać resztki z puszek czy plastikowych pudełek. Są wszystkożerne, a ich dieta uzależniona jest od pory roku i lokalnych zasobów środowiska, w którym przebywają. Złą sławę zyskały przede wszystkim przez szkody wyrządzane w lęgach innych ptaków, bo w okresie wiosennym i letnim, by wyżywić swoje młode, wybierają z gniazd jaja, zdarza im się też polować na małe ptaki, zwłaszcza na osobniki młode i niedoświadczone. Wbrew pozorom nie są to jednak dominujące dania we wronim menu. Chętnie jadają też gryzonie, ślimaki, dżdżownice i owady, padlinę oraz nasiona i owoce.

Na swoim osiedlowym podwórku zasobnym w drzewa włoskiego orzecha wielokrotnie obserwowałam, jak wrona po znalezieniu twardego owocu leciała z nim na pobliską latarnię i spuszczała z góry na asfalt. Łupinka pękała i łatwo już było się dobrać do smakowitego wnętrza. Podziwiałam jej zmyślność, bo choć nie jest to jeszcze  umiejętność posługiwania się narzędziami, jednak z całą pewnością dowodzi dużej inteligencji.

Dorosłe wrony łączą się w pary i są sobie wierne na całe życie, do śmierci jednego z partnerów. Gniazdo budują w marcu, na wierzchołku wysokiego drzewa, przy czym jedno drzewo jest siedliskiem tylko jednej pary. Kiedy jesienią opadną liście, możemy zobaczyć płaską platformę koszyka splecionego z patyków i gałązek, wylepionego gliną lub błotem i wymoszczonego trawą, korą, sierścią lub piórami. Podobno zdarzają się gniazda na budynkach czy żurawiach budowlanych. Złożone w połowie kwietnia jaja zdobione są brunatnymi lub oliwkowymi plamkami. W czasie gdy matka wysiaduje a następnie opiekuje się pisklętami, ojciec dostarcza do gniazda pożywienie. Wrony są bardzo troskliwymi rodzicami i w sytuacjach, kiedy młode są w niebezpieczeństwie, bohatersko ich chronią, nawet z narażeniem swojego życia. Przekonałam się o tym na  własnej skórze, a raczej, na szczęście, czapce, minionej wiosny. Na jednym z drzew porastających nasze osiedlowe wzgórze regularnie gniazduje i wyprowadza młode para wron. Któregoś dnia spacerując ze swoimi psami w pobliżu tego miejsca zostałam nagle zaatakowana przez dwa rozjuszone ptaki. Jeden z impetem uderzył w moją głowę, zrzucając mi czapkę, drugi pogonił psy. Salwowaliśmy się ucieczką, a ja dziękowałam czapce, ze ocaliła mój skalp. Wkrótce odkryłam przyczynę tak gwałtownego zachowania ptaków. Brawurowy atak wrony przypuściły w celach prewencyjnych. Ich dziecko opuściło już gniazdo, ale nie umiało jeszcze latać, więc ja i psy byliśmy dla niego potencjalnym zagrożeniem. Okazało się, że inni sąsiedzi również padli ofiarą podobnych napaści. Nikt nie miał prawa zbliżyć się do „lasku”, gdzie przebywało młode, więc grzecznie dużym łukiem obchodziliśmy newralgiczny rejon. Potem wielokrotnie widywałam tego wroniego malucha, jak spacerował, już po całym podwórku,  pod czujnym okiem rodziców. Przyznam, że wszystkie te okoliczności poruszyły mnie i teraz patrzę na wrony z większą dozą podziwu i szacunku.

W naszej kulturze symbolika kruka i wrony nierozerwalnie łączy się ze śmiercią i wojną (że przypomnę np. „Rozdziobią nas kruki, wrony…” Stefana Żeromskiego), miały bowiem ciągnąć za maszerującym wojskiem i żywić się ciałami poległych. Nie wszędzie jednak skojarzenia są tak negatywne. W wielu kulturach wrony, obok kruków,  pełniły rolę posłańców (zarówno złych jak i dobrych wieści) lub wróżyły rozstrzygnięcie bitwy. W Grecji były atrybutami boga Apollina i bogini Ateny, a w Rzymie, gdzie ich krakanie przypominało łaciński wyraz cras – jutro, łączono je także z nadzieją.

Odrębny obraz wykształcił się w kulturach pozaeuropejskich, gdzie ptaki te obdarzane były mocą nadprzyrodzoną i zdolnościami magicznymi. Szczególnie dobre konotacje miała wrona amerykańska jako ptak żywiący się głównie zbożem i owadami. W wierzeniach indiańskich plemion Ameryki Północnej czczona była jako założycielka cywilizacji i opiekunka zwierzyny łownej. Z kolei w Chinach trójnożna wrona lub kruk, wsparte na dysku słonecznym, symbolizowały władzę cesarską i miłość rodzinną.

Jak się okazuje, nie taka wrona straszna, na jaka wygląda, zatem mam nadzieję, że i państwo spojrzą na nią z większą sympatią.

Renata Markowska

Fundacja Noga w Łapę

www.nogawlape.org

P.S. Tu możecie posłuchać ballady o wronach, znakomitej, jak wszystkie piosenki Wojtka Młynarskiego: http://www.tekstowo.pl/piosenka,wojciech_mlynarski,lubie_wrony.html