Kociaki z Bukaresztu

15 Listopad 2012

Zdarza się, że pomagamy zwierzętom z Rumunii, bo nasi fundacyjni wolontariusze mieszkają tymczasowo w Bukareszcie. W zeszłym roku pomogliśmy stadu kociąt z blokowiska w samym centrum miasta:  koty zostały wysterylizowane/wykastrowane, odrobaczone, odpchlone i podkarmione. Pod naszą opiekę trafiła też chora suczka Pepa, która przyleciała do Polski zawalczyć o lepszy los i po wielu życiowych perypetiach w końcu ma swój dom. Jednak nie zawsze się udaje.

Tu mowa o pięciu maluchach wyrzuconych w miejskim parku. Zostawiono je w wiklinowym koszu, z miseczką z pokarmem. Garnęły się do przechodniów, brykały po trawie i drzewach, zupełnie nieświadome, jak niebezpieczne są samochody przejeżdżające dwa metry obok nich oraz że niektóre z bezdomnych, okolicznych psów mogą im wyrządzić krzywdę.
Zostały zabrane przez naszych wolontariuszy do domu. Zrobiono im piękne zdjęcia, z nadzieją, że znajdziemy im domy na miejscu w Bukareszcie. Niestety, park miejski okazał się być dużo bardziej niebezpieczny dla bezbronnych maluchów, niż moglibyśmy przypuszczać. Musiał być tam aktywny koci wirus, który szybko atakuje i ma gwałtowny przebieg.
Kociaki zaczęły chorować jeden po drugim i mimo błyskawicznej reakcji doświadczonych wolontariuszy, nie udało się uratować żadnego z nich. Wszystkie leczyliśmy najlepiej jak potrafiliśmy, konsultując decyzje z lekarzami z Warszawy, ustalając substancje czynne w rumuńskich lekach, podając kroplówki nawet na nocnych dyżurach. Wydaje nam się, że dzięki temu doświadczeniu możemy udzielić rady podróżnym w krajach z dużym problemem bezdomności psów i kotów.

Gdy spotykasz zwierzę i pragniesz mu pomóc, nie bój się, zrób to, bo być może
jesteś jedyną osobą, która zauważa jego niedolę. Jeśli jest to zwierzę dorosłe bez widocznych oznak choroby, można przyjąć, że ma dużą odporność i jest zdrowe.  W każdym kraju są pro zwierzęce organizacje i warto poprosić je o pomoc. Możesz zwrócić się do nas, postaramy się z nimi skontaktować i coś razem wymyślić. Po przebadaniu zwierzęcia przez weterynarza i otrzymaniu certyfikatu jego zdrowia możesz przywieźć je do Polski. Tutaj działa dużo organizacji, na których wsparcie można liczyć i które pomogą znaleźć dla niego dom.
Jeśli jest to kocię lub szczenię, najprawdopodobniej nie było szczepione i być może zaraziło się już jakąś wirusową chorobą, która jest groźna dla jego zdrowia i życia. Jego, nie twojego!
Dlatego pierwszym krokiem jest zabranie zwierzęcia do lecznicy.
Niech obejrzy je lekarz i zdecyduje o dalszej drodze. Być może potrzebna będzie obserwacja w lecznicy, a może będzie można je szybko zaszczepić. Od razu podawaj też preparat wzmacniający lub chociaż witaminę C i wapno. Nie czekaj z pójściem do apteki do jutra. Obserwuj zwierzę, czy nie jest osowiałe, czy próbuje się bawić, czy ma apetyt, jaką robi kupę – to wszystko jest ważne, gdy nie wiesz, co się z nim działo, zanim trafiło do ciebie. Czy warto podjąć takie wyzwanie? Warto. Znamy przypadki takich szczęśliwie zakończonych przedsięwzięć.
Każde uratowane życie cieszy. A takie, które pochodzi z miejsca, gdzie nie było dla niego ratunku, cieszy szczególnie.
[mudslide:picasa,0,nogawlape,5860690910030318577]