Co dalej z psami w Rumunii?

Jest koniec października 2013 roku. W Rumunii, państwie członkowskim UE, od ponad dwóch tygodni zgodnie z prawem wolno masowo zabijać bezdomne psy. Zawieszono wszelkie programy sterylizacji, czyli środki, które rzeczywiście ograniczają populację, więc mord ten może trwać bez końca. Aktywiści alarmują, że psy wyłapywane są bardzo brutalnie, te które przeżyją wyłapywanie trafiają do publicznych schronisk. Tam przez 14 dni czekają na odbiór przez właściciela lub adopcję, przez ten czas nie dostają jedzenia.

Nie znamy metod uśmiercania ich, bo schroniska są poza jakimkolwiek nadzorem i kontrolą. Nawet w godzinach adopcyjnych nie jest łatwo odebrać swoje zwierzę czy podarować życie bezdomnemu psu zabierając go do domu. Ten mord odbywa się nie tylko przy przyzwoleniu prawnym, ale i społecznym – codziennie na ulicach znajdywane są martwe lub półżywe zmaltretowane psy, najczęściej polane są kwasem, lub zarąbane siekierą. Policja odmawia wszczynania dochodzeń, media rumuńskie blokują informacje z zachodu –  większość Rumunów nie wie o naszych protestach, petycjach, propozycjach pomocy. Unia Europejska nie chce interweniować. Inspirując się modelem rumuńskim, za chwilę takie samo prawo będzie przegłosowywał rząd w Bośni i Hercegowinie.

W takich warunkach społecznych dorasta młode pokolenie, ucząc się pogardy dla innych form życia, obserwując agresję lub bierność dorosłych. Rumunia łamie nie tylko wszelkie konwencje i traktaty unijne chroniące zwierzęta, ale łamie też w ten sposób prawa człowieka. Chodzi oczywiście o pieniądze – na „eutanazję” bezdomnych psów przeznaczono dziesiątki milionów euro z budżetów miast.

Organizacje pozarządowe skupiły się przede wszystkim na ratowaniu psów z ulic i schronisk publicznych. Obrońcy zwierząt są wykończeni psychicznie, nie mają sił na walkę gołymi rękoma z systemem, na działania strategiczne. Może potrzebują jeszcze trochę czasu. Są wspierani przez małą część swojego społeczeństwa – ludzie wcześniej niezaangażowani w pomaganie zwierzętom, teraz „ukrywają” bezdomne psy w swoich domach, podwórkach, pomagają przytuliskom. Robią to po cichu, nie chwaląc się sąsiadom. Powstała też pierwsza narodowa kampania na rzecz adopcji psów ze schronisk, do której zachęcają znani rumuńscy artyści.

Walka o życie i dobrostan zwierząt, która powinna się toczyć systemowo, poprzez regulacje prawne, długofalowe programy i plany, przeniosła się na ulice. Jak wcześniej donoszono o przypadkach ataków hycli na ludzi stających w obronie swoich wyłapywanych zwierząt, tak teraz wiemy, że oberwał już i niejeden hycel. Zdarza się też, że ludzie płacą haracz hyclom, za ochronę swoich zwierząt, a także przekupuje się ich, by wiedzieć, gdzie będą wyłapywać w danym tygodniu. Wtedy rozgrywa się walka na czas, kto dotrze pierwszy na miejsce – wolontariusze organizacji pozarządowych czy hycel. Ludzie nie chcą też czekać potulnie pod schroniskami na decyzję czy wolno im wejść i poszukać swojego psa, więc dochodzi do przepychanek i na miejsce wzywana jest policja. Miasta, które ochoczo ogłosiły rozpoczęcie czystki bezdomnych psów, z Bukaresztem na czele, również natrafiły na nietypowe przeszkody. W Bukareszcie jak tylko znajdzie się weterynarz podpisujący umowę z miastem na uśmiercenie psów, to od razu znajdzie się też ktoś, kto porysuje mu samochód i ozdobi gabinet weterynaryjny czerwoną farbą z niewybrednymi hasłami. Walczą oczywiście nieliczni, i raczej w miastach, ale walczą jak potrafią i z pasją!

Co dalej? Trzeba nadal podpisywać wszystkie petycje w obronie rumuńskich psów, nagłaśniać temat, bojkotować Rumunię i pokazać politykom, że nie odpuścimy i nie zapomnimy. Nasze naciski mają wpływ na decyzje Komisji Europejskiej, która będzie obradować w tej sprawie, i sprawiają też, że rumuńskie organizacje nie mogą zostać tak łatwo zignorowane, gdy proponują współpracę burmistrzom miast.

Warto wzmacniać też rumuńskie organizacje, które ratują psy. Każdy pies, który pojedzie do adopcji za granicę, to nie tylko uratowane jedno życie, ale to psi ambasador, który swoim losem opowie ludziom historię wielu innych, których nie udało się ocalić. Przy każdej adopcji powiększa się grono darczyńców i organizacja rośnie w siłę.

My pomagamy stowarzyszeniu A doua sansa, które ma przytulisko na 200 psów w Glinie pod Bukaresztem. Jest to jedyna organizacja, która wyciąga psy ze schronisk publicznych w Bukareszcie. Zebraliśmy dla nich trochę ponad 3000 zł od polskich darczyńców. Przy pierwszej wyprawie zawieźliśmy im środki profilaktyczne dla psów, leki i akcesoria dla zwierząt. W drodze powrotnej zabraliśmy do Polski 4 psy. Zdjęcia i opis wyprawy tutaj: https://nogawlape.org/?p=2840

A w zeszłym tygodniu, za resztę pieniędzy kupiliśmy karmę dla dorosłych psów i szczeniąt. Poniżej zdjęcia z przekazania darów i pokazujące, jak wygląda rumuńskie przytulisko. Bardzo dziękujemy wszystkim darczyńcom za to, że wspólnymi siłami mogliśmy pomóc zwierzętom i dołożyć swoją cegiełkę do zmiany Rumunii na lepsze.

Zbiórka jest nadal otwarta. Darowizny można przekazywać na konto fundacji z dopiskiem: Dla rumuńskich psów.

Fundacja Noga w Łapę. Razem idziemy przez świat.

ul. Hawajska 5/9   02-776 Warszawa

Nr rachunku Alior Bank: 87 2490 0005 0000 4500 5605 8992

Jak tylko zbierzemy trochę pieniędzy, to w pierwszej kolejności pomożemy wyleczyć kilka psów z Gliny, które podczas pobytu w przytulisku widzieliśmy gołym okiem, że są chore, a nie ma pieniędzy na ich leczenie. Na zimę może się uda dołożyć do kupna siana do wysłania bud, bo jak widać na zdjęciach, budy są w fatalnym stanie i na pewno nie uchronią przed mrozami.

Z pozdrowieniami z Bukaresztu,

Magdalena Kuropatwińska

Wolontariuszka Fundacji Noga w Łapę oraz Inicjatywy forromaniandogs.org

Kontakt: [email protected]

[mudslide:picasa,0,nogawlape,5940177733169782849]