Gołąb Franio
Szukamy dobrego domu dla gołębia Frania/Frani.
Tulił się do muru bloku tuż przy klatce schodowej. Gdyby nie to, pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi. Kiedy wyciągnęłam rękę, spłoszony dreptał ciągnąc za sobą po ziemi prawe skrzydło. A więc ranny, nie lata. Dla gołębia na ulicy to pewna śmierć: zaraz dorwie go kot albo trzaśnie samochód.
Miałam go tak zostawić? Miałam patrzeć z okna swojego pokoju na parterze, jak mokrą ulicą wlecze swój ból między nogami obojętnych przechodniów? Dawniej we wschodnich kulturach otaczano je szacunkiem a za zabicie gołębia groziła wysoka kara. Dziś – kto by się tam przejmował gołębiem? Pełno ich co dzień ginie na ulicach miast, a niektórzy kierowcy przejeżdżanie gołębi traktują nawet jak swego rodzaju dyscyplinę sportową. W minionym tygodniu na moich oczach z premedytacją rozjechano dwa ptaki, które nie zdążyły na czas wznieść się w powietrze. Może i ten biedak w porę nie umknął z jezdni? U pani doktor specjalistki od ptaków w lecznicy weterynaryjnej w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego gołąb został gruntownie przebadany. Po spłukaniu z piórek zakrzepłej krwi okazało się, że skrzydło jest w kiepskim stanie – końcowy odcinek odpowiadający naszemu nadgarstkowi uległ połamaniu w wielu miejscach. Musiałyśmy usunąć pokruszone drobne kosteczki i założyłyśmy opatrunek usztywniający. Franio albo Frania (płeć gołębi można rozpoznać w zasadzie tylko na podstawie ich zachowań w relacji z innymi gołębiami) zachowywał się bardzo dzielnie i łagodnie – nawet nas nie dziobnął, choć było widać, że go boli. Poza tym był zupełnie zdrów i w dobrej formie, chciał żyć. Potem było jeszcze wiele kolejnych wizyt, na których zmieniałyśmy opatrunki. Niestety w końcu okazało się, że ów nadgarstek skrzydła uległ martwicy i trzeba było go uciąć. Minęło kilka tygodni, rana się zagoiła i porosła nowymi piórkami. Franio mieszka w wystawowej kociej klatce na balkonie. Ma duży apetyt – najbardziej lubi ziarno słonecznika – i tęskni za wolnością. Nieraz słyszę, jak biega po klatce i grucha, jakby nawoływał. Gołębie żyją w stadach i musi się czuć bardzo samotny. Franio w klatce z lekka podfruwa, ale żeby ocenić, na ile jest sprawny (lub niesprawny) musiałabym go uwolnić. Nie mogę go jednak wypuścić na osiedlowe podwórze, po którym chodzą koty, bo łatwo mogłby paść ich ofiarą. Nie może też do końca świata siedzieć w klatce, bo po pierwsze, co to za życie, a po drugie, ja też mam koty. No więc szukam domu dla gołębia. Może przygarnie go ktoś z hodowców i Franio znajdzie kąt w gołębniku pocztowych gołębi? A może zamieszka na terenie jakiegoś gospodarstwa lub ogródka, gdzie nie ma kotów i psów? Jeżeli ktoś zechce mu pomóc, proszę o kontakt pod nr tel. 888 066 402