Pepa

PEPA SZUKA DOBREGO DOMU
Pepa została zabrana jako bezdomne szczenię z Rumunii i przyjechała do nas by zawalczyć o lepsze życie. Od tamtej pory jest w domu tymczasowym w Warszawie, w pełni zdrowa ( ma książeczkę zdrowia, wszystkie szczepienia, paszport). Jest bardzo bystra i aktywna. Zależy nam by trafiła do osoby, która chciałaby ją szkolić, trenować fizycznie i umysłowo, świetnie nadaje się do agility, widzieli ją w akcji znajomi szkoleniowcy zwierząt i wszyscy zgodnie mówią, że ma wielki potencjał, oraz że w tym wieku ( ma teraz już prawie 8 miesięcy, czyli taka nastolatka) rzadko się zdarza, że wystarczy psu coś raz powiedzieć a on już rozumie i chętnie wykonuje.

Trzeba pamiętać o tym, jak psy żyją w Rumunii, tam przeżywa najsprytniejszy, najsilniejszy, najbardziej pomysłowy. Pepa naprawdę myśli szybciej niż nasze polskie kanapowce, więc chcemy by trafiła do osoby, która będzie chciała wykorzystać jej talent.
Pepa bardzo lubi psy i koty, w domu jest grzeczna, absolutnie niczego nie niszczy, załatwia się na dworzu ( choć jak na krótki okres zostaje gdzieś u znajomych to zdarza jej się nasikać w domu, to z powodu emocji, zmian, strachu). Ładnie podróżuje samochodem i komunikacją miejską.
Nie ma w niej agresji, wręcz przeciwnie, bywa lękliwa. Boi się na przykład, że zabierze się jej jedzenie, ma to związek z tym, że głodowała jak była mała. Był taki czas, że jedzenie było jej obsesją: kosz na śmieci, śmieci na spacerach, ale to już za nami, zrozumiała, że zostanie zawsze nakarmiona, a apetyt ma zawsze.
Teraz uczymy ją zabawy z innymi psami, bo ciut zbyt żywiołowo reaguje na inne czworonogi. Dobrze by było gdyby była w domu z dużym, starszym, statecznym psem lub suczką, ale nie jest to konieczne.
Potrzebuje dużo miłości, głaskania, akceptacji. I ma śliczne bursztynowe oczęta i czekoladowy nos. Poniżej można przeczytać całą historię Pepy i zobaczyć więcej zdjęć.
Kontakt w sprawie adopcji: Magda 512 922 167


PEPA JUŻ W POLSCE! DZIĘKUJEMY

Dzięki Państwa reakcji zebraliśmy 1937 zł na Pepę. Jest już w Polsce w domu tymcz

asowym i czuje się wybornie. Nie było żadnego problemu z formalnościami związanymi z jej

przyjazdem do kraju, ale do tej pory ją leczymy. Najwidoczniej choroba skóry, która ją zaatakowała, nie chce dać łatwo za wygraną. Dlatego Papa jest pod opieką dermatologa i co trzeci dzień zażywa jeszcze leczniczych kąpieli. W międzyczasie okazało się, że wyżła z niej nie będzie. Jest średniego wzrostu, drobna i śliczna. Szukamy jej odpowiedzialnego opiekuna, który zrozumie, że adoptuje nie tylko wyjątkowo ładnego psa i z wyjątkową historią, ale też wyjątkowego urwisa. I żarłoka. Jest bardzo kontaktowa, aktywna, radosna, ale też posłuszna. Bardzo lubi inne zwierzęta. Zachowuje już czystość w domu.

Rozliczenie i podziękowanie dla darczyńców

Na nasz apel odpowiedziały też osoby, które będąc turystami spotkały się z podobnymi przypadkami. Nawiązaliśmy kontakt z rumuńską organizacją Miliona de Prieteni  (www.milioanedeprieteni.org), która we współpracy z organizacjami z Ameryki i Niemiec, wysyła zwierzęta do adopcji za granicę. Miliona de Prieteni ma też azyl dla zwierząt blisko Brasova i są pionierami w popularyzacji adopcji bezdomnych zwierząt w ich kraju. Warto ich wesprzeć!

Poniżej galeria zdjęć Pepki i cała historia małej psiej Rumunki.[mudslide:picasa,0,nogawlape,5659982810704863713]

ZBIERAMY NA LECZENIE I PODRÓŻ PEPY Z RUMUNII DO POLSKI

Rumunia to straszne miejsce dla tych, którzy nie reprezentują w dzisiejszym świecie żadnej siły. Zwierzęta nie mają tam praw, tylko liczne obowiązki wobec człowieka, a jeśli nie są w żaden sposób potrzebne, to odbiera im się również prawo do życia.
Liczne, błąkające się tam bezdomne psy i koty, to w większości młode, naprawdę ładne zwierzęta. Ich liczebność jest dużym problemem i wyzwaniem dla rumuńskich władz, choć muszę zaznaczyć, że podczas licznych podróży do Rumunii, nigdy nie zdarzyło mi się spotkać agresywnych psich watach, przed którymi mnie ostrzegano. Ale ja nigdy nie podchodziłam do psa z  kijem, lub drąc się i wymachując rękoma, tylko z karmą.

Rząd rumuński postanowił po raz kolejny drastycznie zmniejszyć psią populację, nie poprzez sterylizację, jak w cywilizowanym świecie, ale poprzez masowe uśmiercanie. Parlament Europejski debatuje czy oprotestowane, kontrowersyjne działania władz rumuńskich są zgodne z prawem unijnym, a tymczasem w Rumunii trwają czystki, zwierzęta są wyłapywane i usypiane, lub, jak donoszą organizacje prozwierzęce, są zatłukiwane na śmierć w swoich kryjówkach.

Wiedziałam o tym, bo jestem wolontariuszem w warszawskiej fundacji dla zwierząt, więc, gdy podczas wakacji w Rumunii znalazłam z mężem na plaży w Vama Veche łysawe szczenię, to zabraliśmy je ze sobą, zwłaszcza, że z relacji naszych rumuńskich przyjaciół wynikało, że w tej miejscowości psy zniknęły już dwa razy podczas lata. Pepa spędziła dwa tygodnie w lecznicy dla zwierząt w Bukareszcie, gdzie leczono ją na pasożyty skóry: miała nużycę, świerzb, a jak się teraz okazało i grzybicę też. Dlatego nie miała prawie sierści, a liczne ranki na ciele zrobiła sobie sama, drapiąc się do krwi, gdy wszystko swędziało. Poza tym, jest o dziwo zdrowa. Obecnie przebywa u Polaka pomieszkującego w Rumunii. Jej leczenie ma trwać dwa miesiące, potem zostanie zaszczepiona, chcemy wyrobić jej paszport i wysłać samolotem do Polski, bo w Rumunii znalezienie jej domu graniczy z cudem. Ludzie nie adoptują zwierząt z ulicy, na smyczach chodzą tylko rasowce. Opiekę nad Pepą otoczyła Fundacja Noga w Łapę. Razem idziemy przez świat. Jej leczenie, szczepienia i bilet to koszt ok. 1700 zł.

Już teraz, czteromiesięczna Pepa wygląda dużo lepiej i zapowiada się, że wyrośnie na piękną, czekoladową wyżełkę. Szukamy dla niej odpowiedzialnego domu, który poradzi sobie z jej szczenięcą energią i cierpliwością wyleczy jej nieokrzesanie i zachłanność w jedzeniu. Jak była malutka to musiała głodować, bo rzuca się na jedzenie, broni miski, podkrada i pochłania dosłownie wszystko: od mandarynki, przez liście kapusty po stary, surowy seler. Trzeba ją uczyć wszystkiego od początku, zdarza jej się jeszcze załatwić w domu. Jest bardzo bystra i zaradna, by nie powiedzieć cwana, dobrze dogaduje się z innymi psami i kotem oraz uwielbia wtulać się w człowieka.

Wiem, że Pepa ma szczęście, a tysiące kilometrów stąd w Rumunii pozostaje tysiące istot z podobnymi problemami. Cały czas noszę w sobie uczucie, że być może byłam jedyną osobą w ich życiu, która mogła im pomóc i nie pomogła. Że trzeba było biegać za każdym kotem, psem, zabrać wszystkie, organizować pomoc, walczyć o wszystko. Że skoro dowiedziałam się, jaki jest ich los, to jestem za nie współodpowiedzialna. Jednorazowe nakarmienie brzucha i uratowanie jednego psa problemu nie rozwiązuje, ale bardzo chcę by Pepie się udało i by odmienił się chociaż jej los.  Wiem też, że wielu turystów i kilka światowych organizacji zabiera z Rumunii bezdomne zwierzęta. Ci psi i koci uchodźcy opowiadają swoim życiem historię wielu innych, które giną tam, bo ich życie nie przedstawia dla Człowieka żadnej wartości.

Każda złotówka pomoże Pepie wyzdrowieć i znaleźć szczęśliwy dom w Polsce.

Fundacja Noga w Łapę. Razem idziemy przez świat.

ul. Hawajska 5/9,   02-776 Warszawa

Nr rachunku: 87 2490 0005 0000 4500 5605 8992

Z dopiskiem:  ZŁOTÓWKA DLA PEPY

Kontakt w sprawie adopcji Pepy: 512 922 167; 888 066 402