Fundacja Noga w Łapę » Kronika

Kronika dla kategorii: ‘Kronika’

 

Zimowe ptakokarmienie

Uwaga, Uwaga!

Inicjujemy ogólnopolską akcję pn. Zimowe Ptakokarmienie!!!


Adresujemy ją do wszystkich osób o wrażliwych sercach, które zechcą zadbać o to, by nasi skrzydlaci sąsiedzi mogli przetrwać zimę.
Jesteśmy im to winni, bo nasze miasta wciąż zabierają im miejsca schronienia i żerowania. Kiedy w ciepłym domu siadamy do posiłku, pomyślmy o ptakach za oknem, które nie mają się gdzie ogrzać i nie znajdują pożywienia w świecie pozbawionym owadów i roślin, gdy śnieg przykrywa zmrożoną ziemię.
Pod linkiem https://nogawlape.org/?p=2004 w tekście „Jak dokarmiać ptaki zimą” znajduje się instrukcja własnoręcznego wykonania najprostszego karmnika z dwóch plastikowych butelek.
Wiele praktycznych porad odszukać też można na innych, „ptasich” forach (np. OTOP).
Wiemy, że jest spora grupa osób, które co roku dokarmiają ptaki. Wydaje nam się jednak, że skala tej pomocy jest wciąż zbyt mała. Zależy nam na tym, by na każdym podwórku (a jeśli się da – to i na balkonie) znalazła się ptasia stołówka, w której do wiosny nie zabraknie odpowiedniego pokarmu. Może jedni dokarmiający ptaki sąsiedzi namówią do tego innych? Może razem postawią/powieszą karmniki, które będą wspólnie zaopatrywać? A może mieszkańcy osiedla zwrócą się do administracji, by sfinansowała podwórkowy karmnik, o który dbać będzie cała społeczność?
O czym trzeba koniecznie pamiętać: zaczynając dokarmiać ptaki musimy zadbać o to, by regularnie uzupełniać podawane im pożywienie. Będą przylatywać do naszej stołówki nieraz z dużych odległości i utrata energii, której nie uzupełnią, bo karmnik będzie pusty, może okazać się dla nich tragiczna.
Pamiętajmy również o wodzie, której zimą ptakom brak. Nasi milusińscy czasami, nawet w czasie lekkich mrozów, mają chęć się wykąpać. Jeśli dostaną szerszy pojemnik z wodą, to na pewno to zrobią.

Do udziału w akcji Ptakokarmienia zapraszamy szczególnie szkoły i przedszkola. Nie ma lepszej metody nauczenia dzieci empatii wobec słabszych niż wdrożenie ich do pomagania potrzebującym zwierzętom. Zaś zaopatrywanie w pokarm i obserwacje karmnika pod okiem nauczyciela mogą być pasjonującymi, żywymi lekcjami przyrody i satysfakcjonującą nagrodą za poniesiony trud.

Zapraszamy też małe i duże firmy, zakłady pracy, instytucje. Wszędzie znajdzie się drzewo lub kawałek placyku, na którym możecie stworzyć firmowy, społeczny stół dla ptaków. Odwdzięczą się Wam wiosną i latem: śpiewem i łowiąc ogromne ilości komarów, much, meszek i innych uciążliwych owadów.

A więc do dzieła:
– urządzajcie ptasie jadłodajnie i bawcie się ich podglądaniem,
– pochwalcie się efektami swojej akcji.

Do połowy marca 2015 r. czekamy na Wasze relacje: zdjęcia, filmy, opisy, ciekawe spostrzeżenia. Opowiedzcie, czy karmienie ptaków wpłynęło na Waszą wiedzę o nich i poszerzyło zainteresowanie światem przyrody? A może będzie też mieć znaczenie dla integracji dzieci w szkole czy pracowników w firmie – zaangażowanych w projekcie?

Relacje nadsyłajcie na adres: [email protected]

Autorów najlepiej zorganizowanego Ptakokarmienia i najbardziej interesującej relacji nagrodzimy Dyplomem Ptakoluba, a informacje o efektach akcji opublikujemy na naszej stronie internetowej Fundacji „Noga w Łapę”, na Facebooku oraz w lokalnych, warszawskich gazetach.

Pomoc dla przytuliska w Parscov

7 styczeń 2015r.

Dom babci Sevastity pełen kotów, psów…..i  opowieści.

Często jeżdżę po Rumunii próbując dokumentować warunki zwierząt w publicznych schroniskach. Jednak tym razem zostałam poproszona o wyjazd do prywatnego przytuliska pod Karpatami, w Parscov, by ocenić jak sobie radzą. Kiedy przekroczyłam próg domu babci Sevastity zupełnie nie wiedziałam czy jestem świadkiem dramatu ludzi i zwierząt czy to jakieś baśniowe sceny? Drobna staruszka siedziała na łóżku pokryta od stóp do głów kotami i psami. Stojący obok grzejnik elektryczny, jedyne źródło ciepła, przyciągnął pozostałe zwierzęta, które dosłownie przylepiały się do niego. Na drugim łóżku siedziała Mariana, a z nią wtulone w siebie psy i koty. Psy pod łóżkiem, szczeniaki pod stołem, koty na lodówce. A ponieważ na zewnątrz padał deszcz zamieniający podwórze w bajoro, to dom był strasznie zabłocony.

Czytaj więcej »

Sprawa Rumunskich psów przed Trybunałem Europejskim

Mordowanie psów w Rumunii trafia przed Trybunał Unii Europejskiej – potrzebne wasze oświadczenia

Trybunał Unii Europejskiej rozpatrzy pozew przeciwko Komisji Europejskiej w sprawie mordowania bezdomnych psów w Rumunii. Pozew został złożony przez przedstawicieli 7 państw członkowskich unii, w tym Polski, na podst.  Art. 168 funkcjonow. UE o Ochronie zdrowia obywateli. Zwierzęta bezdomne nie są chronione przez prawo unijne, ale KE ma obowiązek reagować i chronić obywateli unii, gdy będąc świadkami okrutnego traktowania psów w Rumunii jesteśmy narażeni na utratę zdrowia psychicznego. Dlatego potrzebujemy oświadczeń, w których opiszecie jak dotknęło was to, co się dzieje z psami w Rumunii. Szczególnie ważne będą te oświadczenia, do których dołączona będzie dokumentacja medyczna ( zaświadczenia o przebytej terapii, wpływie na depresję, poziom stresu, lęku, bezsenność, bóle głowy, zaburzenia apetytu itp.).

Oświadczenie powinno:

–       nie przekraczać 1 strony A4,

–       być po niemiecku lub angielsku,

–       zawierać dane kontaktowe: imię i nazwisko, adres, email, telefon,

–       Zostać przekazane do 15 stycznia 2015r.

Proces odbędzie się w Luksemburgu. Wybrane osoby z dobrze udokumentowaną historią zostaną poproszone o bycie świadkami w procesie. Koszty transportu i pobytu pokrywa Trybunał Sprawiedliwości.

Zgromadziliśmy już wiele raportów, różnych zaświadczeń, np. o zawałach serca, a nawet zgonach, oraz o pobiciach przez hycli w Rumunii. Było by bardzo dobrze, gdybyśmy mogli dołączyć też oświadczenia z naszego kraju.

Kontakt:

Magdalena Kuropatwińska

[email protected]

Wszystkiego dobrego.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałybyśmy życzyć Wam wszystkiego dobrego. Aby problemy były jak najmniejszą częścią życia, aby mimo kłód rzucanych pod nogi dążyć do celu i aby marzenia się spełniały…

Dziękujemy, że z nami jesteście, że reagujecie na nasze prośby, że macie tyle empatii dla otaczających nas stworzeń.

Renata i Mariola


Litania Wigilijna


Boże Ojcze,
Panie Wszelkiego Stworzenia
w tę noc Narodzenia Twego Syna
prosimy Cię:
od kopnięć, od ciosów łopatą od razów kijami od przekleństw i pomstowań
wybaw nas Panie…

od głodu i zimna, od wiatru i śniegu, od skwaru i pragnienia
wybaw nas Panie…

od drutu kolczastego od łańcucha na szyi
wybaw nas Panie…

od okrucieństwa dzieci
wybaw nas Panie…

za nasze wykłute oczy za wybite zęby, połamane żebra i nogi rozpłatane brzuchy
wybacz im Panie…

Matko Boża, Opiekunko każdego bezdomnego stworzenia
wstaw się za nami…

za podpalone, za uduszone, za powieszone, za zagłodzone, za skatowane, spływające krwią strzępy,
co były zwierzęciem, za zamęczone dla nauki, za wszystkie ofiary ludzkiego bestialstwa
módl się o Pani…

za skomlące z trwogi, za jęczące z bólu, za pragnące miłości, za umierające w męce
módl się o Pani…

Opiekunów, co dom dzielić będą z nami i chleb i posłanie i dzień swój każdy, po nasze skonanie
racz dać nam Panie…

Ugaś pragnienie, ucisz cierpienie i miej nas w Swojej opiece W godzinie śmierci człowieka…. …
wybacz mu Panie.

Autor: Krystyna Soroczyńska

Świąteczne karpie

21 grudnia 2014

PIERWSZY W POLSCE PROCES O ZNĘCANIE SIĘ NAD KARPIAMI

Usłyszałam dziś w radiowej jedynce świetny, wierszowany post zwracający uwagę na cierpienie żywych karpi podczas ich sprzedaży i promujący kupowanie karpiowych filetów. Klub Gaja od wielu lat prowadzi edukacyjną kampanię pod nazwą Jeszcze żywy karp.
My za to doprowadziliśmy do pierwszego w Polsce procesu sądowego o znęcanie się nad karpiami podczas ich przedświątecznej sprzedaży. Rzecz dotyczy czasów niemal zamierzchłych, bo miała miejsce w 2010 r. w sklepie Leclerc na Ursynowie.  Żywe karpie wyjęte z basenów wkładane były do plastikowych, ażurowych skrzynek bez wody i pozostawały w nich przez cały czas mojego pobytu w sklepie, czyli ok. 1 godzinę. Klienci mogli je oglądać i wybierać, nikomu nie przeszkadzało, że duszą się na ich oczach! Czyżby zapomnieli ze szkoły, że ryby mogą oddychać tylko w wodzie? Wybrane karpie były pakowane w zwykłe, plastikowe, zawiązywane reklamówki i tak wydawano je klientom.
Pytam: jak to możliwe, że ci klienci uważali to za rzecz najzupełniej normalną i właściwą? Żadnego współczucia dla przerażonego, duszącego się stworzenia? Żadnej refleksji?
Ponieważ przeprowadzone przeze mnie w ciągu dwóch dni rozmowy z kierownikiem stoiska nie przyniosły żadnych zmian, złożyłam skargę do prokuratury.
Przez 2 lata prokuratura umarzała dochodzenie pomimo naszych zażaleń. Sprawa znalazła finał w sądzie dopiero wtedy, kiedy złożyliśmy niezależny, tzw. subsydiarny akt oskarżenia, który znalazł akceptację.
Proces toczy się już 2 lata, ostatnie posiedzenie miało miejsce 8 dni temu. Przesłuchiwałyśmy, jako strona, biegłego sądowego, który wydał niekorzystną z naszego punktu widzenia opinię na temat skarżonych przez nas wydarzeń. Trudno się dziwić, skoro biegły jest pracownikiem Instytutu Rybactwa Śródlądowego i nie ma interesu w potwierdzeniu, że COROCZNA SPRZEDAŻ ŻYWYCH KARPI TO ICH DROGA KRZYŻOWA.
My mamy opinię prof. Andrzeja Elżanowskiego, znanego obrońcy zwierząt, która przyznaje nam rację i wspiera nasze oskarżenie. Niestety, profesor nie jest biegłym sadowym. Napisał też opinię na temat opinii biegłego, w której zarzuca mu niekompetencję i brak etyki.
Ja opinię biegłego mogłabym podsumować w ten sposób:
Niby karpie mogą oddychać generalnie w wodzie, ale „wytrzymują” bez niej do 1 godziny (takie ponoć są czeskie normy, na które biegły się powołuje; czy są jakieś inne normy, biegły nie podaje).
Niby ich system nerwowy posiada receptory bólu podobne do ssaków, ale biegły wątpi, czy odbierają nimi wrażenia bólu.
Niby ich system nerwowy zaopatrzony jest w odpowiednik ciała migdałowatego odpowiedzialnego za odczucia stresu i cierpienia, jednak biegłemu nie wydaje się, by takie uczucia były dla karpi możliwe.
Niby w Wytycznych Głównego Lekarza Weterynarii jest dokładnie powiedziane, że żywe karpie mogą być przetrzymywane tylko w pojemnikach z odpowiednio napowietrzoną wodą i wydawane klientom też w pojemnikach z wodą lub w specjalnych torbach przystosowanych do transportu bez wody (z wkładkami umożliwiającymi wymianę gazową przez skórę), ale biegły nie widzi problemu, gdy te wytyczne nie są stosowane.
Niby w Ustawie o ochronie zwierząt takie traktowanie zwierząt kręgowych, a więc i ryb, uznano za znęcanie się, ale biegły nie uznaje tego za słuszne.
Mamy więc „eksperta”, który mimo wyników badań naukowych i mimo istniejących przepisów prawnych, wie swoje.

Obawiamy się, że wyrok może być dla nas niekorzystny. Przełamanie tabu, przyznanie podmiotowości i prawa do odczuwania istotom traktowanym dotychczas jak przedmioty, nie jest łatwe i wymaga zmiany społecznej świadomości, co może potrwać cale pokolenia.
Wierzymy jednak, że to jest możliwe. Przecież jeszcze w XVIII w w dobie Oświecenia (!) propagowano pogląd, że zwierzęta są biologicznymi „maszynami”, a zupełnie niedawno kobiety traktowano jako istoty niezdolne do głębszego myślenia i samostanowienia.

Nie poddajemy się: na następnym posiedzeniu będziemy kontynuować przesłuchanie, a jeśli sąd wyda wyrok niekorzystny dla nas , będziemy się odwoływać. Trzymajcie za nas kciuki!

PS. Smutne, choć symptomatyczne, że media prawie w ogóle nie interesują się tym procesem. Jedynym dziennikarzem, który przychodzi na posiedzenia, jest p. Piotr Machajski ze Stołecznej.
Renata Markowska

Aukcja na rzecz naszych podopiecznych.

OTWIERAMY BAZAR RÓŻNOŚCI.
Znajdziecie na nim książki, ubrania dla kobiet i nastolatek, ubranka dla dzieci, biżuterię i inne drobiazgi.

Pieniążki przekazujemy na utrzymanie naszych podopiecznych. W szczególności na pieska Łatka, który jest po ciężkim wypadku samochodowym. A także chcemy zakupić klatki łapki dla psów i kotów

Zapraszamy do udziału w aukcji!

https://www.facebook.com/events/610099305760606/

Skrzydlaci sąsiedzi 2015, czyli nasz kalendarz!

Piękne zdjęcia (i ździebko edukacji), które będą radować Wasze oczy i serca przez cały nadchodzący rok.
To właśnie znajdziecie w naszym wyjątkowym Kalendarzu 2015.
Tematem kalendarza są nasi skrzydlaci sąsiedzi. Zachwycający barwami upierzenia i talentami wokalnymi, zadziwiający umiejętnościami i zwyczajami. Klejnoty w miejskiej, betonowej rzeczywistości.
Trzeba je chronić i temu ma służyć idea, żeby ten kalendarz poszedł w Wasze ręce. Zebrane tą drogą pieniądze przeznaczymy na pracę naszego Ptasiego Patrolu, który ratuje życie ptaków gniazdujących w budynkach oraz walczy o kompensacje zniszczonych siedlisk.

Kalendarz 2015 oferujemy w dwóch wersjach! Jedna – do postawienia na biurko, stół, półkę, druga – do powieszenia na ścianę. W obu pokazujemy inne zdjęcia.

Kalendarz wiszący ma wymiary 30×40 cm i prezentuje 13 ptasich portretów (okładka + 12 miesięcy). Dodatkowo na rewersie okładki dajemy zdjęcia pokazujące ciekawe, czasem zaskakująco umiejscowione, ptasie lokale.

Kalendarz biurkowy, w wymiarze A5, ma 14 kart. Podobnie jak w wiszącym w każdym miesiącu patronem jest inny ptak. Na rewersie każdej strony z kalendarium znalazło się zdjęcie ptasiego lokalu.

Polecamy Wam oba kalendarze jako miły prezent dla siebie samego oraz dla Waszych przyjaciół, znajomych, pracowników…
I jako cenne wsparcie dla naszych szczególnych, trudnych działań.
Cena: Jeśli kalendarze odbierzecie bezpośrednio z biura Fundacji, po poprzednim umówieniu się (Warszawa, Ursynów, ul. Hawajska 5/9), ew. można umówić się na mieście, koszt biurkowego to 12 zł, wiszącego 25 zł. Przy wysyłaniu pocztą trzeba doliczyć 5 zł.
Wysyłka po przelaniu pieniędzy na konto Fundacji (z zaznaczeniem wersji, ilości egzemplarzy i sposobu przekazania kalendarzy)
87 2490 0005 0000 4500 5605 8992.

UWAGA!!!

Dnia 5 grudnia sprzedały się ostatnie sztuki kalendarza wiszącego. Rozeszły się jak świeże bułeczki 🙂 Serdecznie dziękujemy i zapraszamy do zakupu kalendarzy na biurko.

Kontakt: tel. 888 066 402, e-mail: [email protected]

[mudslide:picasa,0,nogawlape,6085516875098550177]

Łatek zbiera na leczenie

Leczenie Łatka na dzień 06.01.14r. wyniosło 2620zł. Serdecznie dziękujemy za wszystkie wpłaty oraz fanty na bazarki. Dzięki państwu piesek żyje, żyje bez bólu i cierpienia.

30 grudnia 2014

Łatek w domu

Latek już od dwóch tygodni jest w domu! Czuje się bardzo dobrze, wychodzi na spacer do ogródka i świetnie daje sobie radę na trzech łapkach. Czwarta jest usztywniona opatrunkiem, żeby zrosły się jej potrzaskane w drobny mak kosteczki.
Niedługo piesek będzie musiał znów odwiedzić lecznicę – opatrunek zostanie zdjęty i lekarz oceni stan łapki.
Jeszcze raz serdecznie wam dziękujemy za pomoc w opłaceniu leczenia. Załączamy zdjęcia Łatka w domowych pieleszach.

Grudzień 2014

Kiedy bierzemy pod opiekę zwierzę z ulicy, zwłaszcza po wypadku, liczymy się z tym, że w grę wchodzi opieka przez cały czas rekonwalescencji i idą za tym koszta. Ale tym razem skala obrażeń i suma, którą musimy uzbierać po prostu nas przeraża!

Mały Łatek trafił pod naszą opiekę 10 dni temu, po potrąceniu go przez samochód. Obrażenia, których doznał, sprawiały, że bardzo cierpiał i potrzebował pilnej, fachowej pomocy. Od tamtej chwili przebywa w szpitalu w warszawskiej lecznicy Elwet. Okazało się, że obie tylne łapy uległy ciężkim, skomplikowanym złamaniom.
Walczymy o to, by Łatek mógł choć w ograniczonym zakresie samodzielnie się poruszać.

Lewa łapa, złamana w stawie biodrowym, jest już zoperowana, na udzie Łatka widnieje dłuugi szef. W prawej łapie kość w stawie skokowym uległa, jak wyraził się lekarz, strzaskaniu na miazgę! Tutaj niestety operacja nie jest możliwa, pozostaje jedynie usztywnienie łapy, żeby sama się zrosła i pies będzie mógł się w przyszłości na niej podpierać.
Prócz tych złamań piesek ma rozległe, głębokie rany tkanek miękkich: uszkodzenie skóry i mięśni, częściowo odsłoniętą kość!!! Na brzuchu sącząca się rana, która początkowo w ogóle nie chciała się goić oraz silny obrzęk okolicy prącia i moszny, który uniemożliwia pieskowi samodzielne oddawanie moczu, więc Łatek jest na razie cewnikowany.
No i trzeba było amputować połamany ogonek.

Lekarki mówia, że na początku gdy opatrywały rany, to płakały razem z Łatkiem. Po zmianie leków i opatrunków oraz zastosowaniu laseroterapii sytuacja uległa wyraźnej poprawie, rany zaczęły się goić. Poprawił się też nastrój pieska. Odwiedziłyśmy go wczoraj i ze wzruszeniem patrzyłyśmy, jak dzielnie i pogodnie znosi ból, niewygodę, zabiegi. Łatek jest naprawdę fantastyczny!

Teraz musimy zebrać pieniądze na zrobioną operację, której koszt wyniesie ok. 2000 zł.
Do tego dojdą koszty leków, opatrunków, laseroterapii i pobytu w szpitalu. Całe leczenie to będzie pokaźna suma, której nie mamy.
Łatek nie może na razie opuścić lecznicy. Piesek wymaga jeszcze cewnikowania, podawania leków, zmiany opatrunków 2 razy dziennie i zabiegów laserem, a więc wizyt u weterynarza.

Dlatego prosimy o pieniądze na jego leczenie i pobyt w szpitalu. Mamy nadzieję, że ta dramatyczna historia dobrze się skończy. Na dzień dzisiejszy szukamy mu domu tymczasowego w Warszawie, w którym znajdzie właściwą opiekę na czas zdrowienia. Łatek naprawdę jest tego warty!

Prosimy o nawet drobne wpłaty na fundacyjne konto:
87 2490 0005 0000 4500 5605 8992
Fundacja Noga w Łapę. Razem idziemy przez świat.
ul. Hawajska 5/9, 02-776 Warszawa
z dopiskiem: „ratujmy Łatka”

[mudslide:picasa,0,nogawlape,6085513387259693857]

Wpłaty do dn. 10.01 (2275zł)

Monika  Joanna Z. – 120zł

Natalia P. – 150zł

Agnieszka K. – 40zł

Anna S. – 20zł

Daria P. – 10zł

Tomasz F. – 200zł

Krystyna F. – 25zł

Ewa C. – 100zł

Elżbieta K. – 10zł

Bogusław S. – 50zł

Dorota B. – 120zł

Halina J. – 1000zł

Wojciech K. – 50zł

Katarzyna C. – 50zł

Michał M. – 50zł

Grażyna K. i Barbara M. – 50zł

Milena N. – 10zł

Błażej Adrian I. – 200zł

Tekla R. – 20zł

Seminarium szkoleniowe dla policjantów

Seminarium szkoleniowe dla policjantów z zakresu ochrony praw zwierząt i środowiska naturalnego


W dniach 7 – 10 października 2014 r. na terenie Zakładu Kynologii Policyjnej Centrum Szkolenia Policji w Legionowie odbyło się zorganizowane przez Biuro Prewencji i Ruchu Drogowego KGP wspólnie ze Stowarzyszeniem „Prawnicy na Rzecz Zwierząt” seminarium szkoleniowe poświęcone zagadnieniom dotyczącym ochrony praw zwierząt i środowiska naturalnego oraz prawa wykroczeń.

Czytaj więcej »

KONKURS S3KTOR 2013 – MAMY DWIE NAGRODY!!

KONKURS S3KTOR 2013 – MAMY DWIE NAGRODY!!

„ciemność

brak powietrza

matnia

głód

wreszcie… śmierć

– to z jednej strony

światło

przestrzeń

wiatr

śpiew

– to z drugiej

Kapituła konkursowa nagrody S3ktor za rok 2013 postanowiła nagrodzić w kategorii Ekologia i Środowisko Przyrodnicze FUNDACJĘ NOGA W ŁAPĘ. RAZEM IDZIEMY PRZEZ ŚWIAT za Projekt: Na ratunek skrzydlatym sąsiadom – ptasi patrol interwencyjny zaprasza do współpracy warszawiaków. Fundacja w dwie osoby z pomocą kilkorga wolontariuszy interweniowała u inwestorów dokonujących remontów, np. ociepleń budynków, w sprawie baczenia aby przy okazji tych remontów nie zdarzały się, jak to często bywa, przypadki zamurowywania żywcem ptaków i ich lęgów. Ilekroć usłyszycie Państwo śpiew ptaka, wrócicie ze spaceru nie do cna pokąsani przez komary i meszki, pamiętajcie: to zasługa ludzi Renaty Markowskiej.

Chciałbym podkreślić, że Kapituła w tym roku po raz pierwszy nagrodziła Projekt w kategorii Ekologia i Środowisko Przyrodnicze.”

Taką piękną laudację napisaną przez p. Marka Chodaczyńskiego, członka Kapituły S3KTORA, usłyszałam na gali konkursu, jaka miała miejsce 7 czerwca w Klubie Kultury Saska Kępa.

Ale to jeszcze nie wszystko –  dostaliśmy też drugiego S3KTORA: NAGRODĘ MIESZKAŃCÓW przyznaną przez głosujących internautów!

Szkoda, że to tylko nagrody honorowe, ale cieszymy się z obu mając nadzieje, że ta odrobina sławy przyczyni się zarówno do promocji wiedzy o ptakach w mieście i idei ich bezwzględnej ochrony, jak i promocji pracy Fundacji. W tym sezonie nie dostałam żadnej dotacji z miasta, więc Ptasi Patrol pracuje wyłącznie społecznie, choć interwencje pochłaniają 90 % mojego wiosenno-letniego czasu. Znów, podobnie jak w latach ubiegłych, mamy PEŁNE SKRZYDŁA ROBOTY. Ptasi Patrol wzywany był do interwencji już 30 razy w Warszawie i okolicach. To naprawdę katorżnicza praca, wyczerpująca zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Kto nie wierzy, zapraszam do udziału chociaż w jednej akcji. Nagrodą jest satysfakcja z dziesiątek ocalonych gniazd i lęgów, radość, że uratowane ptaki będą dalej cieszyć się życiem.

Ostatnio przeżyłam duże wzruszenie ratując gniazdo z wróblami na budynku, dla którego wprawdzie ornitolog wykonał opinię ornitologiczną, jednak budowlańcy i inwestor nie mieli ochoty stosować się do jego zaleceń. Prace miały w odpowiednim promieniu omijać siedliska ptaków do czasu zakończenia lęgów, o czym miał zawiadomić wykonawców ornitolog. Tak się nie stało. Na sąsiednim budynku dwa gniazda zostały zamurowane, ściana skończona, rusztowanie zdjęte – dowiedzieliśmy się o tym parę dni po fakcie. Tam było za późno na interwencję: jeśli w gniazdach były jeszcze pisklęta, nie miały szans tak długo przeżyć. W drugim przypadku zdążyliśmy w ostatniej chwili. Tutaj też budowlańcy samowolnie zdecydowali, że w miejscu wskazanym przez ornitologa nie ma ptaków i zatkali szczelinę będącą drzwiami do ich mieszkania, ale na szczęście od razu powiadomili o tym autora opinii i ten poprosił mnie o wsparcie. Wiedzieliśmy, że gniazdo znajduje się w szczelinie w murze pod okapem, nie wiedzieliśmy, jak głęboka i długa jest ta szczelina. Weszliśmy na rusztowanie: odsłoniłam wlot do siedliska i zobaczyliśmy trawę, liście – materiał gniazdowy. Wtedy dobiegło mnie z wnętrza ściany cichuteńkie „pii”… Tylko ja je słyszałam. Miałam już pewność że gniazdo jest czynne, mimo to asystująca nam inspektorka nadzoru inwestycyjnego ze spółdzielni zdarła warstwę starego tynku wzdłuż okapu, by udowodnić, że się mylę. Oczom zebranych ukazał się biegnący wzdłuż okapu korytarz o szerokości kilku centymetrów. Mniej więcej metr od wlotu leżały  dwa jajeczka i jedno maleńkie, nagie, różowe ciałko. Wróbelek poruszał się, otwierał dziobek, żył! Zabezpieczyliśmy gniazdo przed dostępem drapieżników i wstrzymaliśmy prace w jego pobliżu. Następnego dnia rano znów stawiliśmy się z autorem opinii pod budynkiem: przygnał nas niepokój, że spłoszeni rodzice mogli lęg porzucić. Na szczęście po chwilach pełnych napiętego wyczekiwania zobaczyliśmy wróbla, który wskoczył w odsłonięta dziurkę. Co za ulga!